7.07.2013

Rozdział 7

UWAGA !
W rozdziale pojawią się sceny +18 !
Czytasz na własne życzenie.
Ne odpowiadam za uszkodzenia na zdrowiu psychicznym i fizycznym.

*oczami Natki*

Do: MO <3
Czemu nie odzywasz się do mnie ?
Bardzo za Tb tęsknię.
Turniej za kilka tygodni. Pojawisz się ?
Proszę, odpowiedz.

   Nie wiem czemu, ale zaczęłam płakać pisząc tą wiadomość do mojej już chyba byłej przyjaciółki. W głębi serca wiedziałam, że tak będzie, ale ta bardziej naiwna część mnie wierzyła, że Mo będzie nadal utrzymywała ze mną kontakt.
      - Na co ja się łudziłam?- szepnęłam ocierając łzy chusteczką.- Napewno znalazła tam innych, lepszych ode mnie przyjaciół. Ma swoje życie, w którym nie ma już dla mnie miejsca.- łzy kapały nieustannie jedna za drugą.
      - Skarbie, obiad za chwilę.- mama weszła do mojego pokoju.- Co się stało?- przestraszyła się na mój widok i szybko usiadła obok mnie, na łóżku.
Wtuliłam się w jej ramię nie potrafiąc nic powiedzieć. Mama objęła mnie mocno pytając drugi raz.
      - Myślę, że Mo znalazła sobie nową przyjaciółkę.- wykrztusiłam przez ściśnięte gardło.
      - Nati, kochanie- przejęła się.
      - Nie odzywa się do mnie.- powiedziałam szeptem.- Nawet nie wiem czy żyje.
      - Napewno jeszcze do Ciebie zadzwoni. Teraz może być zajęta.- zaczęła pocieszać.- Pamiętaj, że jest tam od kilki dni dopiero i musi na nowo uporządkować swoje życie.
      - Wiem mamo, ale mogłaby chociaż napisać, że u niej dobrze i zapytać jak się czuję.- jęknęłam.
      - Cierpliwość popłaca.- powiedziała mądrze.- Chodźmy już na dół.
      - Ok.- wytarłam po raz ostatni oczy, poprawiłam makijaż, żeby nie było śladu po płaczu i poszłam za mamą.
Tata czekał na nas trochę wkurzony, ale kiedy zobaczył, że schodzimy na dół rozpogodził się i usiadł przy stole. Nalałam każdemu porcję zupy i przyłączyłam się do rodziców. 
   Jak daleko sięgam pamięcią zawsze jedliśmy razem, w ciszy. Tak było i teraz dopóki tata się nie odezwał...
      - Czemu masz zaczerwienione oczy?- zapytał patrząc na mnie.- Płakałaś? Dlaczego?
      - Nie chcę o tym rozmawiać.- powiedziałam cicho.
      - No dobrze, jak chcesz.- zdenerwowany wstał od stołu nie kończąc obiadu.
Ostatnimi czasy tata chodzi ciągle wkurzony. Mają poważne problemu w pracy przez co szykują się zwolnienia i jest bardzo możliwe, że to właśnie tata wyleci.
   Skończyłyśmy z mamą swoje porcje po czym wspólnie pozmywałyśmy opryskując się co chwilę wodą. Na końcu cała kuchnia była mokra przez nas. Z uśmiechami wytarłyśmy wszystko. Pożegnałam się mówiąc, że idę potańczyć na salę, zebrałam z pokoju torbę i wyszłam.
   Po wyjeździe Mo zaczęłam czytać sporo na temat chłopaków z One Direction i słuchać ich muzyki. Może dlatego, że przyzwyczajona zawsze słuchałam jak Sonia nuci ich piosenki i w końcu mi tego zabrakło.. Nie wiem, ale wiem, że teraz nie mogę bez nich normalnie dnia. Dopóki Mo była ze mną nie zdawałam sobie sprawy, że zaraziła mnie One Direction Infection. Nie wiedziałam też, że moja przyjaciółka tyle dla mnie znaczy, póki mi jej nie zabrakło.
   Jechałam autobusem słuchając ich piosenek w słuchawkach i nieświadomie już śpiewając je cicho. Wysiadając minęłam przystojnego chłopaka, który zmierzył mnie wzrokiem po czym uśmiechnął się promiennie. Odwzajemniłam to i niestety oblałam się delikatnym rumieńcem,  na co on puścił do mnie oczko.
   Nadal uśmiechnięta weszłam na pustą sale do ćwiczeń. Od razu skierowałam się do szatni by ubrać wygodniejszy niż obcisłe rurki strój. Po kilku minutach gotowa zaczęłam tradycyjną rozgrzewkę. Trwa ona 15 minut i jest równie męcząca co skomplikowany układ taneczny. Zaraz po niej powtórzyłam to co przedstawimy na Turnieju. Kiedy już mi się to znudziło włączyłam hip-hopowy kawałek i zaczęłam tańczyć bez określonego układy - po prostu to co mi podpowiadało serce. Udało mi się go nawet powtórzyć. Po trzeciej próbie spodobał mi się i chyba spytam się Michała czy to ja mogę tym razem mogę reprezentować grupę w solowym występie. Mokra, ale też zadowolona z pomysłu w końcu usiadłam by uspokoić oddech. Po chwili poszłam wziąć prysznic. 
   Z wilgotnymi jeszcze włosami wyszłam na dwór. Zamurowało mnie, ponieważ było ciemno - jakby środek nocy. 
      - Będę musiała wracać na piechotę.- powiedziałam do siebie patrząc na zegarek, który pokazał 22:58 oraz kilka nieodebranych połączeń od mamy. 
Oddzwoniłam do niej, mówiąc że straciłam poczucie czasu, że już wyszłam i kieruję się prosto do domu. Schowałam telefon z powrotem do torby i ruszyłam przed siebie. Na ulicach spokój i cisza. Nikt obok mnie nie przeszedł, dopóki nie musiałam skręcić w ciemniejszą uliczkę. Co chwilę patrzałam czy ktoś za mną nie idzie, bo miałam dziwnie przeczucie, że ktoś mnie śledzi.
   No i nie myliłam się - po chwili usłyszałam za sobą głośne kroki. Przyspieszyłam z mocno bijącym sercem, ale to i tak nic nie dało. Dwóch mężczyzn dogoniło mnie szybko. Poczułam jak jeden z nich łapie mnie za nadgarstek i zasłania drugą ręką usta. Próbowałam się wyrwać, ale niższy z napastników uderzył mnie otwartą dłonią w policzek. Gwiazdy stanęły mi przed oczami i zakręciło mi się w głowie. Stałam nadal w pionie tylko dlatego, że drugi chłopak mnie podtrzymywał. Po chwili poczułam jak jeden z nich wkłada mi ręce pod koszulkę. Znowu zaczęłam się wyrywać, ale dało to tylko kolejne uderzenie w twarz. Tym razem nogi ugięły się pode mną.
      - Kurwa.- usłyszałam za plecami.- Nie tak mocno, bo zaraz nam odleci.
      - Pierdol się.- odpowiedział winowajca.
Facet rozpiął moje rurki i ściągnął je do kostek. Rozpiął też rozporek w swoich spodniach. Na ten dźwięk przeszły mnie dreszcze. Dotarło do mnie, że za chwilę zostanę zgwałcona i zaczęłam płakać. Krzyknęłam stłumionym głosem kiedy mężczyzna brutalnie wbił się we mnie. Bolało, bardzo bolało, lecz nie miałam sił, żeby się jakkolwiek bronić - stałam jedynie, podrygując w rytm jego ruchów. Robił to przez pięć koszmarnie długich minut, ale to nie było koniec.. Przyszła kolej na drugiego... Chciał mnie puścić, ale kiedy poczuł, że spadam w dół szybko złapał mnie z powrotem. 
      - Ona nie ma już sił, żeby stać.- powiedział.
      - Słaba sztuka.- skomentował drugi.- Stanę obok Ciebie i przerzucisz ją do mnie.
Nagłe szarpnięcie rozbudziło mnie na krótką chwilę. Zaczęłam krzyczeć cienkim głosem, ale znowu któryś mnie uderzył, tylko tym razem w brzuch. Zgięłam się w pół z głośnym jękiem. Teraz miałam dreszcze na cały ciele. Otępiała poczułam jak drugi wszedł we mnie i wykonywał gwałtowne i nieregularne ruchy. Ten chłopak na moje szczęście skończył szybciej. Poczułam jeszcze jak mnie ubierają z powrotem i jeden przerzucił mnie sobie przez ramię, później była już tylko ciemność.
Zemdlałam.
   Obudziłam się w zimnym pomieszczeniu. Natychmiast poczułam pieczenie w TYM miejscu. Zwinęłam się, w kłębek mocno zamknęłam czy i zasnęłam z powrotem. Nie pamiętam co mi się śniło, ale nie były to raczej bajki.
   Kiedy poczułam promienie słoneczne niechętnie otworzyłam zaspane oczy. Mimowolnie przeciągnęłam się i wtedy poczułam, ze mam związane ręce. Rozejrzałam się zaskoczona i nagle wspomnienia poprzedniej nocy zalały mój umysł. Najgorsze jest to, że nie mam pojęcia gdzie jestem. Porwali mnie, zabrali moje rzeczy i na dodatek przywiązali do łóżka. To jest niedorzeczne. Zawsze uważałam na siebie, nigdy nie naraziłam się nawet rodzicom.. To dla mnie zupełnie nowa sytuacja. Wpatrywałam się tępo w przestrzeń. Nagle jakiś ładny chłopak wszedł po pokoju niosąc na tacy kawałek suchego chleba i szklankę wody. Chciałam coś powiedzieć, ale z mojego gardła wydobył się tylko skrzek, jakby zabijanej żaby. Odkaszlnęłam i spróbowałam jeszcze raz.
      - Gdzie jestem?- heh, udało się.- Możesz mi cokolwiek powiedzieć?
      - Przepraszam, wykonuję tylko rozkazy.- mruknął smutny.
      - Proszę.- jęknęłam.- Powiedz chociaż jak długo tu jestem?
      - Od 10 godzin.- szepnął i wyszedł.
      - Paa...- powiedziałam patrząc na zamykające się drzwi.
Po dłuższej chwili przeniosłam wzrok na tacę. Chwyciłam chleb, ale czerstwy wylądował gdzieś w kącie pokoju. Nie chciałam tu nic pić, pewna, że coś dosypali do wody, ale jednak pragnienie zwyciężyło. Szybko   szklanka zrobiła się pusta. Kiedy ją odstawiałam ją zakręciło mi się w głowie. "Dosypali tu coś" zdążyłam pomyśleć zanim zapadłam w sen.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i jak po siódmym już rozdziale ? :)
Jak na razie jest to mój ulubiony rozdział ^.^
Ale czy wasz też ?
Skomentujcie, proszę :)
To dla mnie znak, że ktoś to jednak czyta i wielka motywacja ! :D
♥ 

1 komentarz:

  1. Woooow! Tylko tyle mi się udało wykrztusić.Świetny rozdział!! Tego to ja się nie spodziewałam :D Czekam na następny, mam nadzieję że jak najszybciej się pojawi ;)

    OdpowiedzUsuń